Gigantyczne zadłużenie Szpitala Powiatowego w Lesku i katastrofalne skutki jakie może ta sytuacja lada dzień przynieść, były dziś tematem rozmów w Urzędzie Miasta i Gminy Lesko, w trakcie których poszukiwano form wsparcia ze strony państwa, by zapobiec zamykaniu oddziałów czy likwidacji placówki.
Po ostatniej wizycie Burmistrza Adama Snarskiego w stolicy u Wiceministra Zdrowia Wojciecha Koniecznego, sytuacja wokół szpitala leskiego zaczęła nabierać tempa. Tym razem na zaproszenie Posła na Sejm RP Bartosza Romowicza w Lesku 15 stycznia gościła jego odpowiedniczka, Wiceminister Zdrowia profesor Urszula Demkow. Przyjechała wraz z przedstawicielem Wojewody Podkarpackiej Jakubem Dzikiem, czyli Dyrektorem Wydziału Ratownictwa Medycznego i Powiadamiania Ratunkowego Podkarpackiego Urzędu Wojewódzkiego, by na miejscu, bezpośrednio od załogi szpitala i samorządowców dowiedzieć się o palących problemach, które pilnie trzeba rozwiązać, aby lecznica przetrwała.
W spotkaniu uczestniczyli dyrektorzy szpitali z Leska i Ustrzyk, lekarze, pielęgniarki i położne reprezentujące placówki, jak i związki zawodowe z Leska, Ustrzyk Dolnych i Sanoka. Zaproszenie przyjęli także samorządowcy: Starosta Leski Andrzej Olesiuk i Starosta Bieszczadzki Marek Andruch wraz z Radnymi powiatów leskiego i bieszczadzkiego. Niestety zabrakło Starosty Powiatu Sanockiego Stanisława Chęć i dyrektora tamtejszego szpitala Grzegorza Panek.
Problem rosnącego zadłużenia szpitali powiatowych w całym kraju jest powszechnie znany nie od dziś, jednak dotychczas nie udało się wypracować odpowiedniej reformy, która uleczyła by ten stan. Z uwagi na region, w którym się znajdujemy, sytuacja ratownictwa medycznego i systemu ochrony zdrowia jest niebywale trudna. Ogromy obszar działania naszych służb w granicach trzech górzystych powiatów, duże odległości dojazdu do pacjentów, czy słabe zaludnienie to fakty, które już na samym początku rozmów zwracają uwagę, że system ochrony zdrowia nie może traktować naszego regionu pod względem finansowania szpitali czy Bieszczadzkiego Pogotowia Ratunkowego tak samo, jak tożsamych jednostek w innych rejonach Polski. Tym bardziej, że Bieszczady w porównaniu do pozostałych krain geograficznych są najmniej zaludnionym terenem i nawet zdecydowany wzrost przyjęć pacjentów w sezonie turystycznym nie sprawi, że leski szpital otrzyma dodatkowe środki z NFZ, które postawią go na nogi.
Chociaż SP ZOZ Lesko sukcesywnie otrzymuje dofinansowania na rozbudowę szpitala, jego remonty czy zakup wyposażenia, co oczywiście cieszy każdego, to stajemy przed kuriozalną sytuacją, kiedy w piękniejącym na naszych oczach obiekcie lada dzień może po prostu zakończyć się świadczenie usług zdrowotnych. A wszystko za sprawą braku pieniędzy na bieżącą działalność. Stan ten wpływa wręcz destrukcyjnie na personel, jego nastroje, a w konsekwencji na pacjentów, których nie jest winą to gdzie żyją. Tak jak mieszkańcy Krosna, Łomży czy Warszawy mają prawo do godnej opieki medycznej, bo zdrowie jest bezcenne, a jego ochrona zapisana jest w Konstytucji RP.
Tymczasem niski kontrakt Szpitala Powiatowego w Lesku z NFZ spowodowany złą wyceną świadczeń prowadzonych w tej jednostce, bo uogólniony dla całej Polski, a nie do indywidualnych wyliczeń, sprawia, że na dzień dzisiejszy widmo „upadku” jest coraz wyraźniejsze. Oby się jednak nigdy nie ziściło.
Do kryzysu przyczyniają się także ustawowe wzrosty wynagrodzeń,nie poparte finansowaniem z budżetu państwa, wzrosty cen prądu, gazu czy materiałów medycznych i środków czystości. A szpital to nie firma, która ma zarabiać by przetrwać. Szpital ma służyć każdemu, kto potrzebuje pomocy, tak samo jak służy nam Państwowa Straż Pożarna czy Policja.
- Zrobię wszystko co w mojej mocy, by Państwa problem z pozytywnym skutkiem został jak najszybciej rozwiązanych na poziomie Ministerstwa Zdrowia. Bo nie możecie czekać do zmiany reformy, która ma nastąpić w dłuższej perspektywie czasu. W tej chwili musimy ugasić pożar, jaki trawi leski szpital, a w dalszej kolejności będziemy wspólnie pracować nad systemowym rozwiązaniem umożliwiającym sprawne funkcjonowanie wszystkich oddziałów i trzech bieszczadzkich szpitali. Personel i pacjenci muszą spać spokojnie. Nie ma też mojej zgody na likwidację oddziału ginekologiczno-położniczego, bo niedopuszczalne jest aby w XXI wieku rodząca kobieta miała dojechać do szpitala 100 czy więcej kilometrów. To po prostu nieludzkie! – deklarowała w swoich wypowiedziach Wiceminister Demkow.
- Jestem pewien, że dzięki interwencji zarówno Posła Romowicza, jak i mojej w Ministerstwie Zdrowia, uda się zwrócić uwagę Warszawy na problemy finansowe naszego szpitala. Zdrowie nie ma barw politycznych, dlatego wszyscy ponad podziałami musimy zakasać rękawy, by uratować placówkę, by uratować dostęp do opieki medycznej dla naszych dzieci, nas samych i naszych seniorów. By uratować setki miejsc pracy. Bo szpital to nie mury, ale ludzie, którzy przez lata wkładali trud w jego budowę i należyte funkcjonowanie. Pamiętajmy, że burzy się szybko, ale odbudowuje mozolnie i z wielkim trudem, a niekiedy i bez sukcesu. Dlatego nie możemy poprzestać w walce dla dobra nas wszystkich. – skomentował po spotkaniu burmistrz Snarski.
Jak zapowiedział Starosta Leski Andrzej Olesiuk, pozostały nam już nie miesiące a tygodnie na podjęcie ostatecznej decyzji co do dalszych losów leskiej lecznicy. Teraz z nadzieją spoglądamy na Ministerstwo Zdrowia i jego ruchy w tej sprawie. Wszyscy wierzymy, że nadejdzie z niego pozytywna odpowiedź i nadal będziemy mogli korzystać z dotychczasowych usług medycznych tu, na miejscu, a nie w Sanoku, Brzozowie czy Krośnie.